Pieśni
Pieśń do św. Izydora
Wszechmocny Boże, cud w Izydorze
Świętym sprawiłeś, że go zbawiłeś.
Jego wołania, Ciebie błagania
Miłe Ci były, bo Cię sławiły.
Wzywał Cię, Panie, w ubogim stanie
Miał ufność w Tobie, zasłużył sobie,
Aby w pomocy tak w dzień, jak w nocy
Twojej zostawał, chwałę ci dawał.
Byłeś przy pocie w Jego robocie
Z pomocą świętą i nie pojętą;
Boć dawał siły, gdy się zniszczyły,
Zdrowie, ochotę, bojaźń i cnotę.
Gdy orać z rana wyszedł dla pana,
Modlitwę święta czynił, zaczętą
Pracę kończyli, pługiem robili
Z nieba posłani Anieli sami.
Tak Bóg wysłucha, nie umknie ucha
Temu, co prosi, pomoc przynosi,
Da urodzaje, czego nie staje,
Bóg opatruje, wszystko gotuje.
Czyli przy szkodzie, czy przy pogodzie,
Cudownie z nieba da czego trzeba,
Słudze swojemu, co ufa Jemu,
Bóg błogosławi, potem go zbawi.
Stąd niechaj chwała będzie nie mała
Bogu wiecznemu, Panu naszemu,
Że dał Patrona, w którym obrona
jest pracownikom, przykład rolnikom.
Więc gospodarze, którzy ołtarze
Świętego czcicie, tak swoje życie
Prowadźcie święte, jako powzięte
Macie przykłady, cnót wszelkich ślady.
Bogu ufajcie, chwałę Mu dajcie,
Z pracy rąk żyjcie, tego pragnijcie,
By wasze poty, ciężkie roboty
Bóg błogosławił, potem was zbawił.
Uproś, Patronie, w życiu i zgonie
Czego nam trzeba, chleba i nieba;
Nasze też role, dobytki, pole,
Błogosław ludzi, prosim cię słudzy. Amen.
Pelplin, 1871. Nr. 772
O! nie wiecie wy ludkowie,
Jak za dawnej tam pamięci
Byli z pośród was królowie,
Byli nawet, nieraz Święci.
Tam gdzie tacy, jak my, ludzie,
Wśród dalekie stąd Hiszpany,
W ciągłych modłach, postach, trudzie
Żył Izydor, Oracz zwany.
Takim jak wy był on chłopkiem,
Tak się, jak wy, męczył, nużył;
Przecież mnogich cnót dorobkiem
Myta niebios się dosłużył.
Dziki nad nim pan przewodził,
Sprzęgał z bydłem, kuł do taczek,
Krzywdził, więził, chłostał, głodził;
Wszystko święty zniósł prostaczek.
Zniósł, bo męki Jezusowe
Stokroć bardziej go bolały;
Cierń co w Boską wrył się głowę,
Rany, co krew świętą lały.
Zniósł, bo sroższe widział dole
Nieszczęśliwszych szereg długi;
Zniósł, bo wiedział, że tu pole
Nie nagrody, lecz zasługi.
I raz pan ów bez sumienia
Podwójną mu orkę zadał,
A w przypadku niespełnienia
Straszną karę zapowiadał.
Westchnął biedny, wstał przed świtem,
Zaprzągł wołki uporczywe,
Szedł z spojrzeniem w ziemię wrytem,
I tak zawiódł je na niwę.
A że w każdej trudnej porze
Wprzód do Boga się odnosił,
U stóp krzyża kląkł w pokorze,
I gorąco błagał, prosił.
Głowę w świętej chylił skrusze,
Sercem nieba przywoływał,
Korzył myśli, czyścił duszę,
I w Chrystusa się wpatrywał.
I tak długo i głęboko
Zatapiał się w męce krzyża,
Aż tu słońce już wysoko,
I południe się przybliża.
Zląkł się, jakby z snu przecucił,
I zapłakał w swej niedoli;
Gdy wtem w koło okiem rzucił:
Jakaś jasność! woń po roli.
Patrzy - widzi zadumiały
Niepojęte cuda! dziwy!
Anioł śliczny, jak śnieg biały,
Doorywa jego niwy.
Każdy zagon wyciągnięty
Tak prościuchno i tak ładnie;
Nie ma bicza rataj święty,
Wółki przecież idą składnie.
Idą z okiem tak wesołem,
Pług tak lekko płynie w ziemi;
Pada chłopek, bije czołem,
Łzami zlewa się wdzięcznemi.
Gdy wtem Anioł promienisty
Nagle w górę wzlata, leci;
A jak tęcza pas ognisty,
Długi ślad się za nim świeci.
Niknie, ginie postać święta,
Ginąc takie słowa głosi:
Kto o Bogu swym pamięta,
Temu pomoc Bóg przynosi.
Wiele, wiele wieków zbiegło,
Nim wtem samem miejscu cudu
Wielkie miasto się rozległo,
A w niem mnóstwo zlało ludu.
Od poranku do wieczora
Nie zliczyłbyś gmachów licznych,
Ni w kościele Izydora
Wszystkich bogactw, wotów ślicznych.
Król po królu w wielkim mieście
Włada, rządzi, rozkazywa;
A gdy przyjdzie umrzeć wreszcie,
Chłopka tego w pomoc wzywa.
I my, twoi rówiennicy,
Izydorze, nasz Patronie,
Prosim cię polscy rolnicy,
Racz nas w swojej mieć obronie.
Niech nam świeci twoja cnota,
Twa modlitwa nas zasili,
Byśmy doszli do żywota,
Wiecznie z tobą się cieszyli. Amen.
Pelplin, 1871. Nr. 774
Wzorze pokory, patronie oraczy
Wzorze pokory, Patronie oraczy!
Tyś w pracy szukał powszedniego chleba,
Tyś swemi cnoty podniósł stan wieśniaczy,
A ziemię orząc dostał się do nieba.
Tyś nas wieśniaków pociecho i wzorze,
Módl się za nami święty Izydorze!
Grubą jak nasza była twoja szata;
Życie jak nasze złożone z prostoty;
Podobną naszej była twoja chata,
Lecz grzechy nasze, to nie twoje cnoty.
Wzmacniaj nas w wierze, pracy i pokorze,
Bądź nam przykładem, święty Izydorze!
Jakże ubóstwo miłem było tobie!
Pomnąc, że Adam pokutował w pracy,
A gdy Zbawiciel narodził się w żłobie,
Pierwszy mu pokłon przynieśli wieśniacy;
Tą myślą tknięty wyprzedzałeś zorze,
Budź nas do pracy, święty Izydorze!
Niesie podanie, że gdy raz od pługa
Bóg za modlitwę do ciebie woła,
A że w modlitwie jest także zasługa,
Przy pługu swoim ujrzałeś Anioła.
Bóg dopomaga proszącym w pokorze,
Ucz nas pokory, święty Izydorze!
Po latach wielu pokory i pracy,
Gdy na sąd straszny po wytrwaniu długiem
Zbiegniem się wszyscy, wówczas my wieśniacy
Staniemy śmiało za twym świętym pługiem;
A tam nasz bracie, pociecho i wzorze,
Wstaw się za nami, święty Izydorze! Amen.
Pelplin, 1871. Nr. 773
O św. Izydorze Oraczu
Oraczu sławny, święty Izydorze
Prac Bogu miłych przykładzie i wzorze
Wielkiemu cudy na ziemi wsławiony
Bądź pozdrowiony.
Ciebie nie droga purpura wsławiła
Ani bogata matka urodziła
Lecz wyrosłeś między ziemi rolnikami
Pługiem, wołami.
Robiłeś panom, a przy swej robocie
Piękny postępek uczyniłeś w cnocie
Kochając zawsze Boga, Stwórcę swego
Z serca całego.
Tyś Bogu modły czyste ofiarował,
a anioł za cię role uprawował
i bydła twego, by mu wilk nie szkodził
strzegł, za nim chodził.
Wydatna była twa szczodrota święta
Gdyś w zimie karmił zgłodniałe ptaszęta
Za co zyskałeś od Boskiej prawicy
Sporzej pszenicy.
Z cząstki ubogiej obiadu małego
Karmiłeś mnóstwo ludu zgłodniałego
A Bóg przysparzał w garnuszku potrawy
Na cię łaskawy.
Ty pragnącemu Panu na wygodę
dobyłeś z suchej ziemi żywą wodę
Która i teraz płynie a twego cudu
Na zdrowie ludu.
Przez lat czterysta i pięćdziesiąt cały
Leżałeś w ziemi a robak zdumiały
Żaden cię nie tknął, ani zgniłość zjadła
Na cię przypadła.
Ręką Anielską kołysane dzwony
Czciły cię dźwiękiem, gdyś był podniesiony
A nieskażone piękną wonność ciało
Z siebie wydało.
Z grobu twojego sam proch wzięty leczył
Jeśli się kto w czym na zdrowiu skaleczył
W skuteczniejsza była twa opieka
Niźli apteka.
Cudowne sprawy Boga wszechmocnego
Nad chorobami ludu pobożnego,
wielkie i częste, jakoś Bogu miły
Głośno sławiły.
Deszcz na twa prośbę w suchy rok spuszczony
Niewidomy wzrok odzyskał stracony
Który gdy znagła zdrowym się był zoczył
Wesół wyskoczył.
Patronie święty, od Boga nam dany
Przybądź w każdy czas na pomoc wezwany
Ratuj znużonych różnymi pracami
Swymi modłami.
Niech Boga Chwalim, za przy czoła pocie
Niech się kochamy w nieśmiertelnej cnocie
Byśmy na wieki Boga oglądali
I wychwalali.
Amen.
Izydorze święty z roli w niebo wzięty
1. Izydorze święty, z roli w niebo wzięty,
Miłośniku Boga, spraw by nas zła trwoga
Za grzechy nie biła, w domu nie szkodziła,
Zwróć na nas łaskawie oczy w każdej sprawie.
2. Bądź Patronem swego ludu rolniczego,
Święty Izydorze, przedziwnych cnót wzorze,
Od Boga uczczony, chwałą ozdobiony,
I módl się za nami, Twoimi sługami.
3. A po pełnym trudów i zasług żywocie
Wprowadź nas do chwały w niebie wiecznej trwałej,
Byśmy tam dobrego Boga, Stwórcę swego,
Na wieki chwalili i z Nim się cieszyli.
Pieśń do świętego Izydora
Oraczu sławny, święty Izydorze
Prac miłych Bogu przykładzie i wzorze;
Wielkimi cudy na ziemi wsławiony,
Bądź pozdrowiony.
Ciebie nie droga purpura wsławiła,
Ani bogata matka urodziła;
Lecz wzrosłeś między ziemi rolnikami,
Pługiem i wołami.
Robiłeś panom, a przy swej robocie
Piękny postępek uczyniłeś w cnocie;
Kochając zawsze Boga, Stwórcę swego,
Z serca całego.
Tyś Bogu modły czyste ofiarował,
Anioł za Cię rolę pana orał
I bydła Twego, by mu wilk nie szkodził,
Strzegł, za nim chodził.
Wydatna była Twa troskliwość święta,
Gdyś w zimie karmił zgłodniałe ptaszęta,
Za co zyskałeś od Boskiej prawicy
Sporo pszenicy.
Z cząstki ubogiej obiadu małego
Karmiłeś mnóstwo ludu zgłodniałego,
A Bóg pomnażał w garnuszku potrawy,
Na Cię łaskawy.
Ty pragnącemu Panu na wygodę
Dobyłeś z suchej ziemi żywą wodę,
Które i teraz płynie z twego cudu
Na zdrowie ludu.
Przez lat czterysta i pięćdziesiąt cały
Leżałeś w ziemi, a robak zdumiały
Żaden cię nie tknął, ani zgniłość zjadła
Na cię przypadła.
Ręką Anielską kołysane dzwony
Czciły się dźwiękiem, gdyś był podniesiony
A nieskażone piękną wonność ciało
Z siebie wydało.
Z grobu twojego sam proch wzięty leczył,
Jeśli się kto w czym na zdrowiu skaleczył.
I skuteczniejsza była twa opieka
Niźli apteka.
Cudowne sprawy Boga wszechmocnego
Nad chorobami ludu pobożnego.
Wielkie i częste, jakoś Bogu miły
Głośno sławiły.
Deszcz na twą prośbę w suchy rok spuszczony.
Niewidomy wzrok odzyskał stracony,
który go z nagła zdrowym się być zoczył
Wesół wyskoczył.
Patronie święty, od Boga nam dany.
Przybądź w każdy czas na pomoc wezwany.
Ratuj znużonych różnymi pracami
Swymi modłami.
Niech Boga chwalim, a przy czoła pocie
Niech się kochamy w nieśmiertelnej cnocie,
Byśmy na wieki Boga oglądali.
I wychwalali.
Amen.
Cudowny kwiecie
1. Cudowny kwiecie polskiej ziemi
Prostego ludu, wiejskiej chaty
W kielichu swym jak kryształ czysty
A cnót barwami przebogaty.
R: Błogosławiona Karolino
Świeć nam przykładem cnoty męstwa
Bądź wzorem pracy i modlitwy
Czystości życia i męczeństwa
2. O apostołko Bożej sprawy
Aniołów chlebem wciąż karmiona
O gwiazdo ludu najjaśniejsza
W służbie bliźniemu niestrudzona
3. Twym ukochaniem Jezus Chrystus
Nie skarby świata, przyjemności
W godzinie próby śmierć wybierasz
Aby nie zdradzić tej miłości
4. Wpatrzona w postać Bożej Matki
Czystego piękna wzór wspaniały
Jej śladem idziesz przez męczeństwo
Po nieskalany wieniec chwały
Tyś patronką
1.Są takie dni kiedy świat się śmieje
Gdy wszystko wokół przyjaznym się staje
A wiatr co zwykle biednym w oczy wieje
W tym dniu łagodne wytchnienie nam daje
Lecz kiedy ciemność zwątpienia dopada
A dusza wątła gdzieś za modą spieszy
Modlitwy pustkę różaniec odkładam
Myślę o Tobie serce swe pocieszam
R:.Tyś patronką moich dobrych dni, Tyś patronką w smutku
Kiedy serca mego zamknę drzwi, pukasz po cichutku
Kiedy nurt życia porywa mnie, za rękę prowadź
Żeby choć na serca dnie, czystość swą zachować
2.Gdy zagubiony jestem w ludzkim tłumie
I nie pojmuję co się wokół dzieje
Myśląc próbuję istotę zrozumieć
I wtedy tylko w Tobie mam nadzieję
Wstęgami pól ścieżkami wędruje
Którymi kiedyś chodziłaś do pracy
Pod gruszę idę, dłońmi obejmuję
A wątpliwości nabierają znaczeń
3.Twój las przyjazny w nim zawsze jest spokój
Choć drzewa tutaj gałęziami płaczą
Droga krzyżowa wprowadza niepokój
Ja wiem co krzyże przy tej drodze znaczą
Idąc tą drogą zdaje się wciąż słyszę
Twój cichy jęk o pomoc wołanie
Przystaję wtedy zadumany myślę
Gdy Ciebie braknie co się ze mną stanie